UWAGA

UWAGA

Na stałe przeniosłem swoją działalność na język angielski, na drugim blogu - Old Long Road.com.

Najświeższe relacje (Azja Południowo-Wschodnia, Bułgaria i okolice) do znalezienia właśnie tam. Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, że zmiana języka nie odstraszy :)

niedziela, 21 kwietnia 2013

Sofia po raz pierwszy – sprzedane



Za pierwszym razem do Bułgarii dotarłem w stylu, który trudno nazwać meneleniem. Nadawany bagaż, na pokładzie wino i kanapki, bezpośredni lot Warszawa-Sofia. Z tym, że bilety kupione pół roku wcześniej w ramach Szalonej Środy w LOT wyniosły mnie 300zł w obie strony – żal było nie skorzystać.

Artystyczny couchsurfing

Bułgaria stała się niejako pewnym dopełnieniem moich podróży bałkańskich w 2012, a zarazem kolejnym ważnym krokiem na drodze low-budget. Wiele razy przymierzałem się, ale wreszcie udało mi się skorzystać z couchsurfingu – napisałem tylko do artystów z Sofii, zakładając, że najlepiej się dogadamy. I istotnie, trafiłem na pokrewną duszę i wspaniałego człowieka, Mitko.


Jego mieszkaniem był zaadaptowany lokal gospodarczy w dużym bloku – nie posiadał osobnego numeru i domofonu. Za to jakie wnętrze! Mitko, oprócz tego, że jest muzykiem, dużo maluje. Na każdej ścianie namalowane były jego różne pomysły artystyczne, a sprzęty w mieszkaniu pokryte nimi były od drzwi szaf po deskę klozetową – sowa wybudzona ze snu pyta się nas „Man, what am I even doing here?”. Brak naturalnego światła i oświetlenie częściowo ze światełek choinkowych dodatkowo potęgował efekt. Mitko sam wybudował w środku łazienkę – może i krzywo, ale samodzielnie. Ogólnie, mimo, że zagracone i w pewnym sensie mroczne, mieszkanie z pewnością ma charakter i jest bez wątpienia „jego” - taka podstawowa cecha mieszkania, jak dla mnie.

Mitko, ogromnie otwarty na nowe znajomości i wychodzący z założenia, że kontakt z każdą pozytywną duszą ubogaca jego własną, bardzo rzadko odmawia couchsurferom, nawet w znacznej ilości. Powiedział, że pewnej nocy na swoich 20 metrach nocował jakieś 15 osób…

Kulinaria

Przed przylotem pobieżnie sprawdziłem „co warto” w Bułgarii, więc na pytanie „Co byś zjadł?” odpowiadam: „Banicę!” – rodzaj ciasta francuskiego z farszem o dowolnej zawartości, ale najczęściej jest to biały ser (kashkaval), szynka albo szpinak. Właściwie to znany już z Chorwacji i Albanii burek, chociaż tam jadłem go głównie z mielonym mięsem.

- Naprawdę? Lubisz to?!?

Milinki

Trochę aspektów kulinarnych Bułgarii opisywałem już w poprzednich postach – 10 powodów, dla których można zachwycić się Sofią oraz zjazd demonów w Perniku. Tutaj chcę dodać jeszcze kilka informacji z tej dziedziny: 

Tak popularna na Bałkanach sałatka szopska (pomidory, ogórki, cebula, ser feta) wywodzi się właśnie z Bułgarii, od nazwy regionu leżącego w pobliżu Sofii.

Boza

Popularnym napojem śniadaniowym jest boza. W jej przypadku albo się ją uwielbia, albo nienawidzi. Ciężko opisać jej smak, dla tych którzy lubią (ja) to pszeniczny, lekko sfermentowany posmak, trochę pokrewny do kwasu chlebowego (aczkolwiek daleko od niego, to najbliższe porównanie jakie przyszło mi na myśl). Ci, którzy nie lubią bozy mówią, że śmierdzi mięsem, jakby to był koktajl ze schabowego. W istocie to gęsty, kwaśno-słodki napój ze sfermentowanej pszenicy, zawierający ok. 1% alkoholu.

Dani i Kristina

Zdążyłem tylko rzucić plecak u Mitko, kiedy pada propozycja:

- Słuchaj, na wieczór jestem umówiony w centrum na spotkanie z dwiema koleżankami, chcesz iść ze mną?
Jak mógłbym się nie zgodzić?

Pod uniwersytetem (najpopularniejsze miejsce spotkań w Sofii, ile razy je mijam to ktoś na kogoś czeka) spotykamy najpierw Danielę, potem Kristinę. W kawiarni słuchając ich rozmów zaczynam naukę bułgarskiego, która w tej chwili trwa już pół roku – język bardzo przyjazny, a dla Słowian w szczególności. Ciekawy jak na język słowiański jest prawie zupełny brak odmiany przez przypadki – czy to w formie zmiany rzeczownika, czy w formie rodzajnika (jak to jest np. w niemieckim). Dodatkowo fascynuje mnie organizacja języka bez używania bezokoliczników, bo jak powiedzieć, że „lubię <coś> robić” bez bezokolicznika? Ale w porównaniu z polskim to betka…

Kiedy z kolei opowiadam o moich planach dotyczących gór Bułgarii – mam ze sobą mapę Riły i Pirinu, najwyższych pasm górskich – Dani zadziwia mnie dość spontaniczną decyzją: „Słuchaj, potrzebuję trzy dni na ogarnięcie swoich spraw z uniwersytetem, ale idę z Tobą.” Postanawia tak, kiedy mówię, że chcę przejść najniebezpieczniejszy szlak bułgarskich gór, Koncheto. Po kilku niemiłych niespodziankach powiedziałem sobie, że nie biorę niesprawdzonych ludzi w góry, bo nie wiadomo czego się spodziewać. Ale z Dani od razu jakoś zaczęliśmy się dobrze dogadywać i postanowiłem zaryzykować. Właściwie to chyba dziewczyna ryzykowała więcej, jadąc z nowopoznanym facetem w góry. Oboje potem stwierdziliśmy, że to była ekstremalnie głupia decyzja – w kategoriach obiektywnych.

Samym bułgarskim górom poświęcę następny wpis, bo jest na to trochę materiału, a tutaj chciałem skupić się na samej Sofii.

Czajna Town, czyli sofijskie lokale

Napiszę o trzech moich ulubionych miejscach, w które trafiłem dzięki Dani i Mitko.

Чай-на – Czaj-na, czyli gra słów wokół herbaty (bułg. чай). Dani i Mitko zabrali mnie do tej przytulnej kawiarni na kameralny koncert grupy folkowej – Asen i Milena Group. Wrażenia niesamowite zarówno z koncertu, jak i z atmosfery kawiarni, do której oczywiście obowiązkowo wróciłem przy ponownym pobycie w Sofii.

Asen & Milena Group w Czaj-na

Mitko i Dani, tamże

Apartament – kawiarnia urządzona w zaadaptowanym mieszkaniu, w szeregu zwyczajnych pokoi. Każdy ma inny charakter i klimat, inny kolor, w środku każdego możemy usłyszeć inną muzykę, a nawet ją zmieniać według własnego upodobania. Bardzo szeroki wybór herbat i egzotycznych napojów i deserów. Można także wypożyczyć elektroniczne papierosy, coraz bardziej popularne w związku ze świeżym zakazem palenia w miejscach publicznych i jednoczesnym silnym zakorzenieniu palenia wśród Bułgarów.

Jeden z pokojów Apartamentu

Art hostel - ze znajdującą się w piwnicy kawiarnią/pubem, pełny bardzo w porządku ludzi i ze ścianami pomalowanymi przez lokalnych i odwiedzających artystów.

Art Hostel

Informacje praktyczne:

- turystyczna informacja w metrze na stacji Sveti Kliment Ohridzki. Możemy tam skorzystać z internetu
- wszystkie zabytki są w centrum, w trakcie spaceru główną ulicą można właściwie wszystko zwiedzić
- najtańsze jedzenie, picie, pranie i inne usługi – oczywiście w miasteczku studenckim (Studentski Grad), jakieś 20 minut autobusem od centrum. Jest też dużo fajnych lokali
- najlepszy kantor, wymieniający pewnie i najprzeróżniejsze waluty jest na ul. Graf Ignatiev
- bilety na metro kupujemy nie na zapas, ale bezpośrednio przed wejściem do metra – 1 lewa (ok. 2zł)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz