UWAGA

UWAGA

Na stałe przeniosłem swoją działalność na język angielski, na drugim blogu - Old Long Road.com.

Najświeższe relacje (Azja Południowo-Wschodnia, Bułgaria i okolice) do znalezienia właśnie tam. Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, że zmiana języka nie odstraszy :)

sobota, 16 lutego 2013

10 powodów, dla których można zachwycić się Sofią (i Bułgarią)

Spędziłem już łączni jakiś miesiąc w Bułgarii, z czego ponad dwa tygodnie w Sofii, to się wypowiem. Na pozór Sofia nie zachwyca, ale zdecydowanie zyskuje przy bliższym poznaniu. Po sporządzeniu listy zauważyłem, że nawet o zabytkach się nie zająknąłem. Są, nawet wybitne (cerkiew Świętej Niedzieli robiła na mnie wrażenie za każdym razem, gdy ją mijałem). Dalej zamieszczam resztę:

1. Góry


Góry po pierwsze – bo nie da się ich pominąć. Zaczynę od tego, że można wsiąść w autobus miejski w centrum ponadmilionowej stolicy i po 30 minutach być u podnóża gór, wznoszących się powyżej 2000 metrów – Parku Vitosha. Raj dla trekingowców i wspinaczy, bo nic nie stoi na przeszkodzie, żeby latem skoczyć po pracy na kilka godzin spaceru albo wspinu – jak mówili mi ludzie, których spotkałem wspinających się na lodospadzie. A zimą – właśnie lodospad czy narty.

Ale nie tylko Vitosha kusi – w bliskim zasięgu mamy tu także obłą, ale wysoką (najwyższe pasmo między Kaukazem a Alpami, z Musałą o wysokości 2925m. n.p.m.) Riłę. Kawałek dalej Pirin o postrzępionych krawędziach, bardziej stromy i niedostępny, z osławionym niebezpiecznym Koncheto. Ale tuż obok są także mistyczne, zapomniane Rodopy z pięknymi dolinami rzek – niskie, ale rozległe na 240km, pełne opuszczonych chat i wymarłych wiosek. Na północ od Sofii rozciąga się Stara Płanina, pełna folkloru i rzemiosła starej daty.

Ogólnie – gdzie się nie ruszyć, jest po czym wędrować, a to tylko Bułgaria. Tuż obok przecież są jeszcze góry po stronie greckiej, macedońskiej, do Rumunii też nie tak znowu daleko...

2. Street art


Centrum nie jest wymuskane i nietykalne, jak w części miast Europy. Tutaj na budynkach, na kolumnach, na skrzynkach elektrycznych – wszędzie można spotkać prace artystów ulicznych. Mnie osobiście ogromnie to inspiruje i porusza, że oprócz standardowego zwiedzania zabytków można przejść się szlakiem kolorowych obrazów na ścianach.

3. Lutenica


Zaczyna się kulinarnie, czyli przechodzimy do rzeczy. Pierwszy raz lutenicą poczęstowała mnie w górach Dani. Pasta warzywna, zrobiona z papryki i pomidorów z przeróżnymi dodatkami – bakłażanem, cebulą, czosnkiem, olejem słonecznikowym i innymi, w zależności od upodobań i regionu. Występuje w wersji pikantnej, co mnie ogromnie cieszy. Pastę kładzie się bezpośrednio na kanapki, można dodawać jako sos do potraw. Pochłaniałem słoik za słoikiem.

4.  Kawa i herbata

Wielkim kawoszem nie jestem i nigdy nie byłem. Ale jest coś w tej kulturze picia kawy w mnogości rodzajów i przy każdej okazji. Kawę na wynos można dostać wszędzie na ulicy, nawet w najmniejszym kiosku, przy którym nasze placówki Ruchu to pałace. Ekspresy stoją w sklepach, stoiskach z gazetami, że o kawiarniach nie wspomnę.

Posmakowałem w lekkim naparze ziołowym, serwowanym tutaj w ramach herbaty. Zaintrygowany zacząłem wypytać Dani o zioła, na co zaprowadziła mnie do sklepu, gdzie sprzedawano mieszanki ziołowe przyrządzane na miejscu – wg zapotrzebowania („mieszanka na...”) albo życzenia smakowego. Wróciłem do kraju z dwiema wielkimi torbami bułgarskich ziół.

5. Wino


Coś niesamowitego. Wino w takiej jakości i przy takich cenach... Szczególnie warto wypatrywać domowego wina przywożonego z prowincji, sprzedawanego w plastikowych litrowych butelkach za 2,50-4 leva. Takiego intensywnego smaku próżno szukać w rozwodnionych bułgarskich winach dostępnych w Polsce. Sprzedawane bez banderoli, bez koncesji. Oczywiście możliwość spożycia we własnym zakresie w parku bez obawy o mandat.

6. Ceny

Po wątkach kulinarnych wątek finansowy – wszystko to w przystępnych cenach, około 30% niższych niż w Polsce. Wyjście do baru czy kawiarni to nie koszmar dla kieszeni.

Dla miłośników nielokalnej kuchni wrzucam fotkę Maka, do porównania wg Hamburger Price Index. 1 leva to ok. 2zł.



7.  Przyjazny język

Ogarniając polski i w miarę rosyjski (cyrylica obowiązkowo) nie ma większych problemów z rozumieniem jako-tako. Po godzinie pobytu w Bułgarii goszczący mnie Mitko był zaskoczony, że rozumiem czego dotyczą historie, które opowiada koleżankom.

Oczywiście inny język słowiański (najlepiej z dawnej Jugosławii, ale może być i czeski albo słowacki) będą jeszcze bardziej pomocne w zrozumieniu.

Sam język ujął mnie tym, że nie ma przypadków. Jedno-dwa warianty słowa na polskich dziesięć.


8. Muzyka na żywo (w tym folklor)

Składa się na to popularność tzw. piano bars, gdzie w liczne dni tygodnia można posłuchać muzyki na żywo nie tylko z pianinem. I jest tego tyle, że śmiało można wybierać albo i robić clubbing po nich.

Zaskoczeniem jest dla mnie także popularność folkloru, w przeciwieństwie do naszego. Nasz traktowany jest z przymrużeniem oka, podczas gdy tam tradycyjna muzyka jest ciągle żywa, a przede wszystkim atrakcyjna. Tradycyjne tańce ze względu na swoją wysiłkowość można spotkać na zajęciach w fitness clubach, w miejsce hołubionej gdzie indziej zumby.

Dla mnie dodatkowym argumentem jest też to, że mocno obecna w Sofii jest salsa – w każdy dzień można znaleźć jakąś imprezę salsową. Ta, na której byłem w środę (!) niestety bije na głowę wszystko, co dzieje się w Trójmieście.


9. Otwarci ludzie

Może to szczęście obcokrajowca, ale spośród wszystkich krajów, w jakich miałem okazję nim być, tutaj ludzie byli najbardziej pomocni i otwarci. Złapałem więcej samochodów na stopa, niż machałem ręką (ludzie sami zatrzymują się, gdy widzą Cię na poboczu drogi).


10. Piękne dziewczyny

Nie tylko dlatego, że inaczej nie wypada mi napisać ;)

1 komentarz: