UWAGA

UWAGA

Na stałe przeniosłem swoją działalność na język angielski, na drugim blogu - Old Long Road.com.

Najświeższe relacje (Azja Południowo-Wschodnia, Bułgaria i okolice) do znalezienia właśnie tam. Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, że zmiana języka nie odstraszy :)

niedziela, 16 lutego 2014

Flamenco w Sevilli


Do Sevilli trafiamy w swoim niezmiennym stylu - późno w nocy, w sam raz na wieczornego kebaba. Kiedy oddalamy się do Parque de Alamillo w poszukiwaniu dzikiego noclegu, znajduję jeszcze 10 euro na ulicy, także uznajemy, że szczęście nam sprzyja. Częściowo, jak się okazuje, bo po drugiej stronie Canal de Alfonso XIII nie ma żadnego dobrego miejsca do rozłożenia namiotu. Na szczęście mamy jeszcze polecony przez Lorenzo Feeling Sevilla Hostel, który gorąco polecam wszystkim udającym się do tego miasta. Oficjalnie na stronie 10 euro, ale w październiku udało nam się trafić miejsca za 7 euro za osobę ze śniadaniem - najtańszy hostel, w jakim kiedykolwiek byłem licząc odwiedzone dotychczas części Europy. Duże łazienki i przestronna część wspólna, ale nie o nieruchomościach tu mowa.

Może jednak? Niepowodzenie ze zwiedzaniem Alhambry w Granadzie rekompensuje nam bezpłatny wstęp do pałacu Alcazar - ogrodów i fragmentu podziemi.






Skubiąc pieczone kasztany zwiedzamy jeszcze centrum, pogoda pochmurna z przelotnymi deszczami - Sevilla w październiku. Z tego powodu omijamy - oraz niewystarczającego researchu przed wyjazdem - omijamy Plaza de Espana, czego nie mogę sobie odżałować. Plac przystosowany odpowiednio służył do nakręcenia scen Gwiezdnych Wojen. Trudno, następnym razem.


Głównym punktem zainteresowania jest jednak flamenco, które przecież w dużej części "wyrosło" z samej Sevilli. Poszukujemy czegoś jak najbardziej autentycznego, przez co trafiamy z polecenia (chyba kogoś z Couchsurfingu) do La Carboneria. Mimo, że polecany przez wszechpsujący Lonely Planet i stopniowo zapełniający się zagranicznymi turystami, lokal z podwieszanymi pod sufitem z blachy falistej wiatrakami robi na nas wrażenie. Nie większe jednak, niż sam występ zaprezentowany przez trio widoczne na tytułowym zdjęciu tego tekstu.




Może pogoda, może zmęczenie całością podróży, a może nieodwiedzona Plaza de Espana (teraz nie mogę tego sobie darować) powodują, że Sevilla nie wywiera na nas już takiego wrażenia.

Jeszcze jedną noc spędzamy w mieście, żeby przez ostatnie dni z niego uciec odetchnąć czymś lżejszym.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz