UWAGA

UWAGA

Na stałe przeniosłem swoją działalność na język angielski, na drugim blogu - Old Long Road.com.

Najświeższe relacje (Azja Południowo-Wschodnia, Bułgaria i okolice) do znalezienia właśnie tam. Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, że zmiana języka nie odstraszy :)

poniedziałek, 10 marca 2014

Bułgarsko-rumuńskie powitanie wiosny

Martenice w Veliko Tarnovo, sierpień 2013


Jest rok 680-ty, Bułgarzy rok wcześniej nadciągnęli z terenów dzisiejszej Ukrainy w rejon delty Dunaju, zakładając obóz warowny na nieistniejącej już wyspie Peuce. Zaniepokojony cesarz bizantyjski, Konstantyn IV wyprawia się z dwiema armiami - lądową i morską, by zażegnać niebezpieczeństwo najazdu. Bułgarzy pod wodzą chana Asparucha nie wydają walnej bitwy, ale bronią się w dobrze ufortyfikowanym obozie. Bagienny klimat źle wpływa na stan cesarza Konstantyna, który opuszcza front w celu kuracji podupadającego zdrowia. W szeregach bizantyjskiej armii rozchodzą się pogłoski, że cesarz zbiegł z pola walki, rozpoczyna się panika i dezercja kolejnych oddziałów. Chan Asparuch widząc taki obrót sprawy rzuca się z wojskami w pościg i w bitwie pod Ongala pokonuje wojska bizantyjskie. Aby powiadomić o tym główny obóz, wysyła gołębia z białymi nitkami przywiązanymi do nóżki. Gołąb w trakcie lotu zostaje trafiony strzałą, mimo to heroicznie dociera do obrońców z białymi nitkami, zabarwionymi także jego własną krwią.

Jaki to ma związek z wiosną? To jedno z podawanych (oczywiście przez Bułgarów) źródeł tradycji Martenic (rum.Mărţişor), obecnej w Bułgarii, Macedonii, Serbii, Rumunii i północnej Grecji. W pierwszych dniach marca obdarowuje się bliskie osoby wykonanymi z włóczki bransoletkami i gałgankami e kolorach białym i czerwonym, które obdarowana osoba powinna założyć na rękę lub przymocować do ubrania i nosić aż do ujrzenia pierwszych oznak wiosny - rozkwitającej brzozy lub powracającego z południa bociana. Niektórzy do tego dokładają jaskółkę, ale wiadomo, że jedna wiosny nie czyni.

Co należy zrobić po ujrzeniu pierwszych oznak cieplejszych dni - zdjąć bransoletkę i zawiesić ją na rozkwitającym drzewie, dzieląc się zdrowiem i szczęściem, jakim cieszyliśmy się przez czas noszenia bransoletki. Inną opcją jest włożenie bransoletki pod polny kamień i sprawdzenie po kilku dniach, czy odkryjemy pod nim jakieś stworzenie. Jeśli będzie to larwa, to czeka nas zdrowie i szczęście w nadchodzącym roku. Jeśli mrówki, to szczęście także nas nie ominie, ale pod warunkiem, że na nie zapracujemy. Gorzej w przypadku odkrycia pająków...

Dobry przyszły rok, jak i pewniejsze krótkotrwałe szczęście zapewnia nam jedna z wersji martenicy praktykowana w Rumunii, zakładana jako wisiorek z przyczepioną monetą. Po ujrzeniu wiosennego symptomu za monetę należy kupić czerwone wino i biały ser (kolory martenicy) i radośnie spożyć ku chwilowemu i przyszłemu szczęściu.

Powszechnie zwyczaj wiąże się z Babą Martą (rum. Baba Dochia), humorzastą staruszką będącą personifikacją nadchodzącej wiosny. Martenice są noszone w celu przebłagania staruszki i sprowadzenia ciepłych dni.

Według jednego z rumuńskich podań, syn Baba Dochii, Dragobete, poślubił dziewczynę wbrew woli matki. Rozsierdzona i przebiegła staruszka wysyła synową nad rzekę, by prała zabrudzoną wełnę tak długo, aż ta stanie się całkiem biała - podstępnie jednak wręcza jej jednak czarną wełnę. Załamana i zmarznięta od lodowatej wody dziewczyna rozpłakuje się, kiedy wtem zjawia się tajemniczy brodaty mężczyzna (sam Bóg w przebraniu) ofiarujący jej czerwony kwiat i poleca wyprać wełnę przy jego pomocy. Okazuje się to skuteczne i radosna dziewczyna wraca do domu. Baba Dochia słysząc opowieść stwierdza, że skoro rozkwitły już pierwsze kwiaty, to nadeszła wiosna, bierze więc swoje stado i rusza na wypas w góry odziana w 12 skór. Po drodze robi się jej coraz cieplej, więc zrzuca kolejne warstwy odzieży, jednak pogoda się niespodziewanie ochładza i zła Baba Dochia zamarza w górach.

Jeszcze inny rumuński zwyczaj mówi o 9 paltach, które Baba Dochia kolejno zrzuca. Palta oznaczają kolejne dni marca, od 1 do 9. Pod koniec lutego kobiety wybierają jeden z tych dziewięciu dni jako wróżbę - jaka pogoda nastanie tego akurat dnia, taka pomyślność czeka je w nadchodzącym roku.

I tak naprawdę do końca nie wiadomo, jakie są korzenie tego święta - rzymskie (celebracja 1 marca ku czci Marsa), trackie czy jeszcze inne. Najprawdopodobniej prawda leży pośrodku, czyli na tradycję złożyła się każda z kultur po trochu i po swojemu - ale stąd właśnie bogactwo sposobów na przyciągnięcie wiosny. Najważniejsze, żeby sposoby okazały się skuteczne!


1 komentarz:

  1. No ba, wiadomo że skoro w Starożytnym Rzymie świętowali 1 marca, to po prostu wtedy było już cieplej :) Nie to co u nas, kiedy czasem nawet 23 marca nie starcza wiośnie aby się rozwinąć :D

    OdpowiedzUsuń