UWAGA

UWAGA

Na stałe przeniosłem swoją działalność na język angielski, na drugim blogu - Old Long Road.com.

Najświeższe relacje (Azja Południowo-Wschodnia, Bułgaria i okolice) do znalezienia właśnie tam. Serdecznie zapraszam i mam nadzieję, że zmiana języka nie odstraszy :)

niedziela, 5 maja 2013

Riła - najwyższe góry między Kaukazem a Alpami


Umówiwszy się z Dani na spotkanie w sobotę rano w Blagoevgradzie, w środę ruszam w stronę Riły, najwyższych gór między Kaukazem a Alpami, wierzchołkiem Bałkanów. Długi czas zajmuje mi odnalezienie małego dworca autobusowego, skąd z Sofii jadą minibusy do Samokova, tak że dostaję się tam dopiero około 13-14, a pierwszą noc spędzam ledwo wgrzebując się na 2000m. w pobliżu Ledeno ezero (Lodowego jeziora).



Pierwszy raz zabrałem ze sobą statyw i muszę powiedzieć, że warto. Mimo, że październikowy chłód szaleje, to jednak spędzam długi czas na majstrowaniu przy ustawieniach aparatu.



Riła nie przedstawia sobą żadnych trudności - przynajmniej tam, gdzie ja miałem okazję się kręcić. Najwyższy szczyt - Musala - 2925 m. n.p.m. to wręcz przyjemny spacerek. Na górze jest stacja meteorologiczna, można kupić czaj, przeczekać złą pogodę, a nawet (podobno) zanocować.



Musala (2925m. n.p.m.) od południowej strony

Nie mogę spóźnić się

Kiedy jednak patrzę na tempo poruszania się po wyznaczonej trasie oraz wyznaczony termin randki z Dani, znacząco przyspieszam - gentleman nie pozwoli damie czekać. Nie poświęcam wiele czasu na leżenie w słoneczku na obłych szczytach Riły, tylko zasuwam naprzód. Jak już mówiłem, po wejściu na główną grań nie uświadczymy trudności technicznych, teren wręcz czasami jest zbyt płaski, jak na moje preferencje.

Po drodze spotykam Ivana, który informuje mnie, że busy z Monastyru Rilskiego do Blagoevradu wcale nie są takie częste, jak mógłbym się spodziewać - co dodatkowo przyspiesza moje tempo.




Rozbijam się w okolicy Szyszkowicy, TEGO wierzchołka Bułgarii. Czasem w górach mam tak, że widzę nieznany dotąd szczyt i się zakochuję. Nie ma reguły dlaczego, po prostu tak jest, a wraz z tym uczuciem przychodzi potrzeba zdobycia danej góry. W tym przypadku ze smutkiem odpuściłem Szyszkowicę przez pośpiech, mimo, że przepiękna aż strach. Ale jest do czego wracać.

Szyszkowica - po lewej (2669m. n.p.m.)



Badając przy makaronie dalszą trasę i tempo, dochodzę do wniosku, że dzisiejszej nocy trzeba będzie iść dalej - wstaję kilka godzin przed wschodem słońca i ruszam dalej w ciemności. Żałuję, że poskąpiłem na nowe baterie do czołówki.

A odnośnie braków w ekwipunku to także okazuje się, że zostawiłem gdzieś (chyba u Mitko w domu) zapas papieru toaletowego. Hip hip hurra.

Schodzę do "schroniska" Ribni ezera, ale wieje pustką. Spieszę na dół, do Rilskiego Monastyru, skąd docieram do Riły. Już po uzupełnieniu zapasów idąc drogą mijam stragan z domowym jogurtem. Znajomi z Sofii radzili taki nabyć, więc staję przed stolikiem i skwapliwie przeliczam lewy, czy jeszcze na taki luksus mnie będzie stać - niedużo, bo jakieś 4lv, no ale... Kiedy wreszcie decyduję się, sprzedająca pani z uśmiechem podaje mi jogurt i kilkakrotnie odmawia przyjęcia zapłaty...


Osobliwe znaki strzegą kierowców. Nakaz, zakaz czy ostrzeżenie?

Spędzam noc w pobliżu Riły, porannym autobusem docierając do Blagoevgradu. W międzyczasie nie wymieniamy z Dani ani jednego smsa, a więc oboje nie jesteśmy pewni, czy drugie będzie na miejscu. Tak jest weselej, trochę niepewności. Z tym, że kiedy pół godziny po umówionym terminie nie ma jej na dworcu, robi się niewesoło - ale myślę, że najwyżej ruszę sam.

1 komentarz:

  1. Wow :) super widoki i miejsce na odpoczynek. Również uwielbiam takie dzikie noclegi Kudowa Zdrój i Góry Stołowe w Polsce są do tego idealnym miejscem. Góry mają w sobie coś takiego, że człowiek się w nich zakochuje.

    OdpowiedzUsuń